Rozdział 5
:
W
tym momencie cudem przecisnęła się do mnie Zosia. Uśmiechnięta od ucha do ucha.
Co ją tak rozweseliło ?! Ta cała banda ludzi, która weszła do mnie jak gdyby
nigdy nic ?! Przecież matka mnie za to zabiję. Nie żebym była jakąś posłuszną
córeczką, która nie potrafi się rozerwać, ale to była lekka przesada. W moim
domu było ponad...pięćdziesiąt osób. Na pewno nie mniej. W całym tym gronie
zauważyłam KILKU znajomych, ale reszta ?! Przez ten chwilowy szok zapomniałam
całkiem o tym, że dopiero wstałam i to, że stoję w szlafroku to jeszcze
nic...jak ja musiałam wyglądać. Od razu ruszyłam na górę, ale zatrzymała mnie
Zosia. Zareagowałam negatywnie.
-
Co Ci jest ?!- oszołomiona spojrzała na mnie. Jak to.. niech już ona lepiej nie
udaję. Kto inny jak nie Zośka mógł sprowadzić tę bandę do mojego domu. Chciało
mi się na nią krzyczeć, ale
postanowiłam ogarnąć moją słabą cierpliwość. Nerwy pomału, ale opadały. Wzięłam
dwa wdechy.
-
Co mi jest ?- powiedziałam cicho... na razie. Przecież nie mogę tam zejść i
wydrzeć się na nich żeby wynosili się stąd. Wyjdę na idiotkę, sztywną
dziewuszkę. Podrapałam się po głowie i odwracając się na pięcie chciałam iść
się odświeżyć, ale Zosia szła za mną...z wyjaśnieniami.
-
No przepraszam, ale to nasz ostatni dzień...wiedziałam, że Twojej mamy nie
będzie...niestety za dużo osób troszkę się przybłąkało i ponadto zgubiłam
gdzieś Wikę... – jąkała się jakbym miała ją zagryźć. Ta...moja mina pewnie na
to wskazywała. No i chwileczkę...troszkę ?! Wiedziała jaki mam kontakt z mamą a
odwaliła mi taką kaszanę.
-
doskonale wiesz, że nie mogę...nie mogłam nigdy zapraszać takiej ilości osób,
ale nie myślisz ! Więc nawet nie odpowiadaj. Nie wiem jak to zrobisz...ale w
moim domu nie mogą zostać- burknęłam. Trochę żałowałam, że uraziłam ją słowami,
że nie myśli, ale wie że jestem wściekła... zrozumie...chyba. Odwróciła się i
zeszła na dół. Czyli, że nie zrozumiała ?
-
yyyhh.. !! – wydarłam się na całe piętro i weszłam do łazienki. Po piętnastu
minutach zeszłam na dół już w dobrym stanie można tak to ująć. Ludzie
rozgościli się na dobre. Lodówka była już chyba pusta. W oddali spostrzegłam
Wiktorię, pokiwałam aby mnie zauważyła. Na próżno. Musiałam się do niej
przecisnąć, jednak gdy z ledwością przechodziłam ta zdążyła się oddalać.
Zaczęłam ją wołać, ale jakiś matoł włączył muzykę na cały regulator. W tym momencie
ktoś złapał mnie za rękę. Wiktoria pomyślałam. Błąd. Dawid z mojej byłej już
klasy. To nawet on tu był ?! jeej...miło wiedzieć. Przywitał się i dziękował za
zaproszenie. Absurd totalny...byłam wkurzona także nie miałam zamiaru wyżywać
się na nim, uśmiechnęłam się i szukałam dalej Wiktorii. Długo nie musiałam tego
robić bo stała na schodach.
-
No w końcu ! Nie słyszałaś mnie ?! – próbowałam przebić swój głos, ale muzyka
była zbyt głośna. Najwyraźniej Wika i tak usłyszała bo przecząco pokiwała
głową. Pociągnęłam ją na górę aby wszystko mi wyjaśniła. Niestety dużo się nie
dowiedziałam. Wiedziała, że Zosia wpadnie po nią, ale nie poinformowano ją o
tym tłumie. Po jej twarzy wywnioskowałam, że nie była zadowolona z posunięcia
naszej przyjaciółki, która w tym momencie albo się bawi tam na dole albo siedzi
gdzieś wielce obrażona. Wysłałam do niej sms’a z pytaniem gdzie jest, ale nie
łudziłam się, że mi odpiszę. Poprosiłam Wiktorię aby mi pomogła, ta uśmiechnęła
się i zasalutowała jak żołnierz. Miło wiedzieć, że chociaż u niej mam wsparcie.
Nasz plan ? Wkręcić ludziom, że pod domem Sandry będzie impreza. Sandra to
dziewczyna, która mieszka dwa domu dalej a jej dom wygląda jak trzy moje.
Doszłyśmy z Wiką do wniosku, że nie będzie tak wściekła jak ja jestem teraz. No
to do roboty. Wyszperałam z pokoju mamy stary megafon, który nie był używany od
lat. Już przyłożyłam go do ust, ale zamiast zacząć mówić kichnęłam i to
strasznie głośno...plus fakt, że do megafonu dało głośny huk. Wszyscy zwrócili
na mnie uwagę. Zrobiło mi się ciepło...jak ja tego nienawidzę. Miliony oczu
patrzące na mnie a po chwili śmiech...taa ubaw z kichania. Wika szybko
przetarła kurz z ustnika i przekazałam jak najszybciej i w miarę wyraźnie
wiadomość. Sandra i jej reakcja mnie zdziwiły totalnie. Potwierdziła to
automatycznie i pierwsza wybiegła z mojego domu, cała reszta zaraz za nią. Po
kilku sekundach dom był pusty.
-
Bingo !- krzyknęłam zwycięsko przybijając „żółwia” z Wiką. Zaproponowała, że
pomoże mi w sprzątaniu. Przytuliłam ją mocno. Jak dobrze wiedzieć, że jest taka
kochana i zawsze kiedy potrzebuję pomocy jest przy mnie. Moje myśli poszły na
głos. Wiktoria uśmiechnęła się i puściła oczko, po chwili zabierała się do
roboty. Chciałam zrobić to samo, ale przede mną stała Zośka. Smutna, zła...już
nie potrafiłam odczytać jej wyrazu twarzy.
-
Nie poszłaś z nimi ?- zapytałam tak cicho, że nie byłam już nawet pewna czy to
usłyszała.
-
Ja nie jestem gdy tego potrzebujesz ?- tyle powiedziała. Usłyszała rozmowę z
Wiką i teraz jest zazdrosna czy.... co?? Wiele razy jej mówiłam, że ją szanuję
za to co dla mnie robiła w przeszłości. Nie czekała na odpowiedź wyszła tak
szybko, że nie zdążyłam tego spostrzec.
Wieczorem
siedziałam z laptopem czekając na wiadomość od Zosi. Mam wyrzuty sumienia, że
tak to wszystko odebrała. Po krótszym zastanowieniu stwierdziłam, że pójdę do
niej. I chodź było już bardzo późno... bynajmniej tak, że na ulicach radośnie
nie będzie... ubrałam czarną bluzę. Tak na marginesie wyglądała jak po starszym
bracie. Wyszłam z domu bez wiedzy mamy. Do jej domu miałam jakieś cztery
przecznicę stąd. Przez połowę drogi naprawdę nie było przyjemnie. Ledwo
widziałam krawężnik, przez co prawie wywaliłam się na tyłek. Nasza ulica nie
jest jakaś najgorsza, ale lubiło psuć się tu oświetlenie. A więc ciemności nie
pomagały mi w tej wycieczce. I do tego wszystkiego ta głupia myśl, że ktoś mnie
śledzi. Rozglądałam się, ale na próżno. Po trzech minutach widziałam światła do
jej domu. No w końcu ! Cieszyło mnie to, że nie wiem co to strach jeśli chodzi o
ciemności i tym podobne. W tym momencie ktoś przerwał moje myśli szarpiąc mnie
w jakąś uliczkę. Wydarłam się na tę osobę...nawet zaczęłam klnąć, ale bez
skutków. A więc w ruch poszły nogi i kopnęłam osobę w... nawet nie wiem jaką
część ciała... było zbyt ciemno. Upadła. Tak to była dziewczyna. Zlękłam się,
że najprawdopodobniej zrobiłam jej krzywdę. Zaczęła stękać z bólu. Tylko...głos
był tak bardzo mi znany...bliski. W końcu przypomniałam sobie, że wzięłam
telefon. Jak najszybciej wyjęłam go z kieszeni i rozświetlony już skierowałam
ku dziewczynie.
-
Co Ty wyrabiasz ?!- wydarłam się przerażonym głosem na....
_____________________________________________________
Przy opiniach (ale nie tu) widzę, że ktoś czyta, ale maało. Trudno. Mówiłam, że mi to nie idzie -,- POPROSZĘ JESZCZE RAZ. KOMENTUJCIE TU... A NIE NA FBL :D < 3 Dzięki z góry :)
Świetny <3
OdpowiedzUsuńzżera mnie ciekawość, jesteś okrutna <3
OdpowiedzUsuńczekam na nastęępny:D
i zapraszam do czytania mojego badziewia^^
PRZECZYTAŁAM i jest komentarz :*
UsuńBoski ♥ Zapraszam do mnie my-dream-onedirection.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBoski, czekam na nastepny :P
OdpowiedzUsuńhttp://ineedtheonething.blogspot.com/ zapraszam:P
Em