Rozdział 2 :
Minęły dwa dni odkąd omówiłyśmy cały wyjazd z
dziewczynami. Zośka wzięła wszystko na siebie i postanowiła załatwić bilety no
i całą masę innych rzeczy jak nocleg i tym podobne. Zgodziłyśmy się z Wiktorią
od razu, ponieważ mama Zośki ma dobre wtyki jeśli chodzi o Londyn. W końcu
otrzymałam sms’a od Zośki. Czekałam na niego od dwóch dni. Napisała w nim, że
ma bilety no i wylot będzie za trzy dni. Zatkało mnie. Dlaczego tak szybko ?
Nic nie zdąrze zrobić... No, ale cóż zachciało nam się wyjazdu to postanowiłam,
że spędzę te trzy dni z moją mamą. Ona jest tu sama. Gdy była jeszcze moja
siostra miała chociaż do kogo się odezwać. Pytałam wielokrotnie ojca czy nie
czas aby przyjechał. Widzę przecież, że czuję się samotnie. No trudno, ze sobą
jej nie wezmę.
W
południe nudziłam się jak nigdy. Mama wyszła do mojej babci. I po co ja się o
nią martwię jeśli ona nawet nie zwraca na mnie uwagi i na to, że za chwilę
przez dwa miesiące mnie nie zobaczy. A z czasem...może wcale. Tylko na święta.
Nieistotne. Pomyślałam, że posprzątam w pokoju, może znajdę coś co przyda się
mi w Londynie. Ku mojemu zdziwieniu co znalazłam ? Moje stare pudło z
pamiątkami.. oczywiście pamiątki związane z Zośką i Wiktorią. Stare płyty z
naszymi nagraniami, wygłupiałyśmy się chodź w tym wieku to niezbyt normalne.
Ale co nas to obchodzi. Uśmiechnęłam się sama do siebie widząc cudne rysunki
Wiktorii. Oczywiście dziś ona wyśmiałaby te dzieła, albo najlepiej spaliła.
Dziś jest profesjonalistką Schowałam wszystko do plecaka nie przeglądając nawet
co tam się jeszcze znajduję. Napisałam do dziewczyn żeby przyszły do naszej
ulubionej kawiarni. Jesteśmy tam już znane przez chyba każdego pracownika.
Przebrałam się, wzięłam plecak i wyszłam. Nie zostawiłam nawet mamie wiadomości
bo doskonale wiem, że nie wróci szybciej ode mnie. Po piętnastu minutach byłam
na miejscu. Widząc mnie, Ewa... a no tak... Ewa pracuję tu od....jeej
niepamiętnych mi czasów. Jest jedną z moich ulubionych pracowników. Przywitałam
się i zapytałam czy dziewczyny już przyszły.
- przecież
wiadomo gdzie je szukać – odparła uśmiechnięta patrząc na mnie z pod swojej
długiej grzywki. Strasznie mi jej szkoda...Ona nie ma czasu nigdy dla siebie.
Pracuję to od rana do wieczora, ponieważ od roku zbiera na studia. Jest ambitna
szkoda żeby nie mogła uczyć się dalej. Rozumiem ją szczerze mówiąc. Po tym gdy
to powiedziała doskonale widziałam, że siedzą przy „naszym” stoliku.
Przywitałam się jeszcze z innymi, których mijałam po drodze.
-
Słychać was już przy wejściu – to było moje powitanie.
-
cześć, cześć – Wiktoria jak zwykle
roześmiana. Zośka odpowiedziała tak samo. One są nienormalne.
-
w życiu nie uwierzycie co znalazłam... – chciałam mówić dalej, ale słysząc te
słowa Zośka nie potrafiłaby milczeć.
-
Moją starą prostownicę, którą miałaś mi dawno oddać – wredna małpa no !
Wyciągnęłam w jej stronę język i niech się wypcha.
-
oddam Ci ją, ale nie o to mi teraz chodzić – w tym momencie wysypałam na stolik
moje skarby. Automatycznie wyjęłam telefon i zrobiłam zdjęcie dziewczynom. Za
dobrze je znam, wiedziałam jaka będzie ich reakcja.
-
dobra zamknijcie te buzie i podziwiajcie- przesunęłam wszystko w ich stronę. W
kawiarni chyba tylko nas było słychać bo dziewczyny śmiały się jak powalone. Ja
z nimi, ale powstrzymywałam ten durny śmiech. Jejj jak go nienawidzę. Wiktoria
widząc swoje prace ? No musiałam się zaśmiać. Zośka powiedziała tylko, że jak
najszybciej chcę zobaczyć te nagrania. Dla mnie spoko. Wyszłyśmy i ruszyłyśmy w
stronę mojego domu. Przez całą piętnasto minutową drogę Wika przeżywała te
według niej.... okropne rysunki. Myślałam, że ją rozszarpię ale ona miała
zamiar to zrobić moim rysunkom. W końcu doszłyśmy. Ja dałam szybko dziewczynom
picie i włączyłam pierwszą płytę, na której było jak śpiewałyśmy niektóre stare
utwory. Jeej to były czasy. Dziewczyny chyba też się wzruszyły. Zośka rzuciła
tylko, że fajnie by było robić coś takiego znów. Wcale nie głupi pomysł. Miałam
już dość tego, że siedziałyśmy cicho widząc, że każda coś potrafi. Ale nie ma
co się oszukiwać... jesteśmy strasznie nieśmiałe.
-
fajnie by było...pokazać się gdzieś a nie wciąż nagrywać..- nieśmiała wypowiedź
Wiktorii. Uśmiechnęłam się do niej. Wiedziała, że oznacza to, że się z nią
zgadzam. Zośka wyśmiała nas i tyle. Nie rozumiem najbardziej jej.. to ona
właśnie potrafi śpiewać....ja zajęłabym się instrumentami. Wiktoria zawsze
robiła za tak jakby chórek. To właśnie można zobaczyć w nagraniach. Po
chyba.... godzinnej rozmowie i wpajaniu Zosi, że to nie jest durny pomysł jak
ona to mówi... umilkła. Nie wiedziałam z Wiką czy to znaczy, że się zgadza czy
wręcz przeciwnie i nie ma co się wysilać. W tym momencie Zosia wyjęła z
kieszeni strasznie pogniecioną kartkę. Delikatnie ją rozwijała, ponieważ w
każdej chwili mogła się rozpaść i nie byłoby szans na to, żeby cokolwiek z niej
wyczytać.
-przepraszam,
ale bardzo długo ją tu trzymam i nieraz była w praniu- wymruczała pod nosem. Po
chwili zobaczyłam słaby uśmiech na jej twarzy. Wika zdążyła zobaczyć co jest na
niej napisane. Jej zdziwiona mina tylko bardziej wzmocniła moją ciekawość a
więc szybko wyczytałam jej treść. Nie mogłam uwierzyć, że ta małpa schowała to
i nie pokazała nam.
To mamy drugi..widzę, że praktycznie nikt się nie interesuję. No trudno. Po części robię to dla siebie :))
uwielbiam Twoje opowiadanie więc będę czytać .<3
OdpowiedzUsuńwiesz nie chce ich od tak połączyć .:D poczekacie trochę .:D
Rozumiem, ale to takie stresujące :DD
Usuńdziękuję Ci bardzo < 33
Kocham twoje opowiadanie pisz dalej i nie przestawaj <33
OdpowiedzUsuńDziękuję < 333
Usuńno właśnie pisz dalej :*
OdpowiedzUsuń