Otworzyłam oczy. Jak to mam w zwyczaju, pierwsze co
zrobiłam to spojrzałam na zegarek na stoliku. Godzina dwunasta. No tak, mamy
wakacje ! Jak ja to uwielbiam. Pomyślałam, że nie zaszkodzi jeszcze pospać.
Moja mama doskonale wie jakim jestem śpiochem i nawet jeśli wybuchłaby bomba ja
dalej bym smacznie spała. Po piętnastu minutach obudził mnie sms. Była to
Zośka. Tak...ta, która jest porannym ptaszkiem, ale była na tyle kochana żeby
zaczekać z pisaniem do czasu aż stwierdzi, że raczej już nie śpię. Jej błędne
myślenie... Z Zośką znamy się od pierwszej klasy technikum tak samo jak i z
Wiką, która jak dobrze ją znam rysuję od świtu. Jest uzdolniona artystycznie.
Mam chyba sześć swoich portretów. I jestem bardzo podobna do tych cudnych
bazgrołow. Zośka i jej talent ? Śpiewa. I To tak, że ciary przechodzą gdy się
ją słyszy. W życiu nie przyznała, że mogłaby chwalić się swoim głosem. No cóż
ja swoje wiem i Wiktoria z resztą tak samo. No i jak już jesteśmy przy
talentach...jedyne co ja potrafię to gotować i piec. I chodź to robię nie
poszłam na zawód kucharza. Nie kręci mnie to do tego stopnia. Nasza trójka w
tym roku zakończyła naukę w technikum. Teraz mamy zamiar iść na studia. Każda
na inne, ale jednak nie śpieszy się nam nigdzie i do tego nie stać chwilowo nas
na całe studia. Kupa kasy nie oszukujmy się. Po tych całych rozmyśleniach o nas
i naszej przyszłości w końcu ruszyłam tyłek. Wyszłam z pokoju a tu co ? Cisza.
A teraz dlaczego ? Ponieważ mam całe piętro dla siebie. Moja kochana starsza
siostrzyczka raczyła się w końcu wynieść. Niestety na dole nie było tak cicho,
wręcz przeciwnie hałas jakby wybuchła tam jakaś ostra wojna. Zbiegłam szybko po
schodach żeby sprawdzić o co chodzi. Z kim moja mama mogła się kłócić. Nikogo
nie było w domu prócz psa. Tata pracuję za granicą, nigdy nie chciał szukać
pracy w naszym kraju.
- Co
tu się dzieję ?- burknęłam cicho lecz stanowczo.
-
W końcu zadzwonili do mnie...no wiesz o tą prace- moja mama wymawiając te słowa
była roztrzęsiona i zła. Na co?!
-
Pomału... dlaczego tak hałasujesz od rana ?- mój głos brzmiał jak na razie
spokojnie
-
Jakiego rana ! Weronika nie przesadzaj ! – wydarła się na mnie jakbym
powiedziała coś obrażającego jej osobę. – z resztą.... szukam tych papierów...
leżały cały czas na swoim miejscu, ale gdy są potrzebne oczywiście ich nie ma
!- wydzierała się na cały dom i wymachiwała papierami. Po dłuższym poszukiwaniu
znalazłyśmy te ważne papiery. Co się okazało, że trzymała je w rękach przez
dłuższy czas. Mama
pojechała za pracą. A więc postanowiłam w końcu coś ze sobą zrobić. Kąpiel,
cała masa rzeczy, które robię z rana. W końcu ubrałam się tak jak na co dzień
czyli krótkie spodenki i zwykła koszulka. To znaczy zwykła dla facetów. Noszę
najczęściej męskie, ponieważ w takich my wygodniej. Poszłam do kuchni aby
zrobić śniadanie. Dzwonek do drzwi. Zośka.
-
Takie tam pytanie.... co Ty wyrabiasz z komórką ?- burknęła pod nosem wchodząc
do mojego domu bez pozwolenia. Nie gniewam się doskonale wie, że może czuć się
jak u siebie. Ale jest wychowaną dziewczyną i zdejmuję buty jak to przystaję na
kulturalnego człowieka. Uśmiechnęłam się do niej.
-
no witaj, miło Cię widzieć- złapałam ją za brodę i zaśmiałam się. Wyrwała
się, ale zna mnie. Wszystko obracam w żart. Moja kochana przyjaciółka
przychodząc do mnie pierwsze co robi ? Podkrada się do kuchni z myślą, że
znajdzie coś co przyrządziłam na śniadanie. Jedna z wielu osób, która kocha
moją kuchnię. Zawsze mi z tego powodu miło.
-
To co Cię sprowadza tak wcześnie? – wzięłam dwie butelki soku i usiadłyśmy się
na kanapę w salonie.
-
Wcześnie ? A z resztą nie można z Tobą gadać o takich rzeczach. Słuchaj mnie-
powiedziała już z powagą. – Od trzech lat zbieramy na wyjazd do Londynu...czy
już nie jest czas aby wyjąć z świnki skarbonki tą kasę, która aż się o to prosi
?!- spojrzała błagająco a za razem strasznie na mnie. Tak po części to ma
rację. Ja, Zośka oraz Wika zbieramy pieniądze od drugiej klasy na to aby wyjechać
do Brytanii, no ja to chciałam na stałe, ale nie dziewczyny...Są chyba zbyt
przywiązane to ojczyzny. Kochałam je, ale wiedziałam też, one również, że
pewnego dnia ja wyjadę na stałe. Po dłuższym zastanowieniu się stwierdziłam, że
przecież ma rację. Mamy gnić kolejne wakacje tu. W domu ? To bez sensu. Należy
nam się trochę rozrywki. A do tego jesteśmy już pełnoletnie. Decydujemy o
wszystkim same. To ten cudowny plus bycia pełnoletnim. Chodź cała reszta jak
zarabianie na siebie i tak dalej należało do moich minusów.
-
Masz rację. Czas na zabawę!- wtuliłam się w nią i zamknęłam oczy aby sprawdzić
jak to by mogło wyglądać. Te nasze wakacje.
-
Taak! Kochane sklepy! Czekajcie na mamusie! – wydarła się i zaczęła klaskać jak
pięciolatka z radości. Jestem przeciwna ! Chodź jestem dziewczyną,
serio.....dziewczyną całkowicie inną od reszty ! Nie znoszę chodzić po sklepach
za ciuchami, butami etc. Ile można ?! Gorsze jest przymierzanie tego
wszystkiego i w ogóle. Jestem na nie jeśli chodzi o te rzeczy. Spojrzałam na
przyjaciółkę krzywo, ale po chwili słaby uśmieszek pojawił się na mej twarzy.
-
Oj wiem, że tego nie znosisz, ale my z Wiką możemy tak....
-
Godzinami ! Wiem o tym....- musiałam przerwać, nienawidzę tego. Milion godzin
na zakupy ! Jea ! Chyba wolę iść spać.
Tak jestem dziwna ? No cóż. Wredna też potrafię, ale wcale nie chcę. Wystarczy,
że moje słownictwo jest strasznie sarkastyczne. A nie wszyscy to lubią.
Sięgnęłam po komórkę i wykonałam dwa połączenia. Do mamy oraz do Wiktorii. Moje
ucho z ledwością wytrzymało krzyk mojej drogiej przyjaciółki na wieść o
zaplanowanych już wakacjach na ten rok. Za to mama była obojętna. Kocham ją
bardzo, ale nie mam u niej wsparcia jak
każda inna przeciętna
nastolatka. Od zawsze tak było i doskonale wiem, że tak będzie. Gdy byłam mała
nigdy nie kierowała mnie ku zainteresowań jak : instrumenty, taniec czy inne
ciekawe talenty, że tak to ujmę. Sama zawsze musiałam dopiąć swego. Udawało
się. Zarabiałam na kurs gry na gitarze i przy okazji poznałam wspaniałego
człowieka, który nauczył mnie grać na perkusji oraz pianinie. Ale w domu
obecnie mam tylko gitarę. Pieniądze przeznaczyłam również na kursy taneczne i
kurs nauki języka angielskiego. Finansowo wspomagał mnie tata oraz nieraz
babcia. Nie wiem czy to był cel mojej mamy ? Chciała abym właśnie sama to
osiągnęła co chcę ? A może chodzi o to, że ona tego nie miała gdy była młoda.
Nie dowiem się raczej tego. Nawet nie wiem czy chcę. Tak czy siak, zapowiadały
się cudowne wakacje i to liczyło się teraz najbardziej.
No to jest pierwszy.... No nie wiem czy was wciągnie... I czy w ogóle będzie ktoś się z tym męczył :x
Ale miło by było <3
Także... historia się rozwinie i jedyne co mogę zdradzić bo jak już pisałam wcześniej, że moja historia się rozkręca pomału to chłopcy pojawią się w rozdziałach od 1-10 na pewno xd Bez nich nikt by nie czytał XD
Ja będę czytać, czekam na kolejny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńniebawem ;)
Usuń<3
Pisz:) i zaczęłam czytać :)
OdpowiedzUsuńno to zapraszam do drugiego ;)
Usuń