czwartek, 1 marca 2012

r. PIERWSZY

Rozdział 1:



Otworzyłam oczy. Jak to mam w zwyczaju, pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na zegarek na stoliku. Godzina dwunasta. No tak, mamy wakacje ! Jak ja to uwielbiam. Pomyślałam, że nie zaszkodzi jeszcze pospać. Moja mama doskonale wie jakim jestem śpiochem i nawet jeśli wybuchłaby bomba ja dalej bym smacznie spała. Po piętnastu minutach obudził mnie sms. Była to Zośka. Tak...ta, która jest porannym ptaszkiem, ale była na tyle kochana żeby zaczekać z pisaniem do czasu aż stwierdzi, że raczej już nie śpię. Jej błędne myślenie... Z Zośką znamy się od pierwszej klasy technikum tak samo jak i z Wiką, która jak dobrze ją znam rysuję od świtu. Jest uzdolniona artystycznie. Mam chyba sześć swoich portretów. I jestem bardzo podobna do tych cudnych bazgrołow. Zośka i jej talent ? Śpiewa. I To tak, że ciary przechodzą gdy się ją słyszy. W życiu nie przyznała, że mogłaby chwalić się swoim głosem. No cóż ja swoje wiem i Wiktoria z resztą tak samo. No i jak już jesteśmy przy talentach...jedyne co ja potrafię to gotować i piec. I chodź to robię nie poszłam na zawód kucharza. Nie kręci mnie to do tego stopnia. Nasza trójka w tym roku zakończyła naukę w technikum. Teraz mamy zamiar iść na studia. Każda na inne, ale jednak nie śpieszy się nam nigdzie i do tego nie stać chwilowo nas na całe studia. Kupa kasy nie oszukujmy się. Po tych całych rozmyśleniach o nas i naszej przyszłości w końcu ruszyłam tyłek. Wyszłam z pokoju a tu co ? Cisza. A teraz dlaczego ? Ponieważ mam całe piętro dla siebie. Moja kochana starsza siostrzyczka raczyła się w końcu wynieść. Niestety na dole nie było tak cicho, wręcz przeciwnie hałas jakby wybuchła tam jakaś ostra wojna. Zbiegłam szybko po schodach żeby sprawdzić o co chodzi. Z kim moja mama mogła się kłócić. Nikogo nie było w domu prócz psa. Tata pracuję za granicą, nigdy nie chciał szukać pracy w naszym kraju.
- Co tu się dzieję ?- burknęłam cicho lecz stanowczo.
  - W końcu zadzwonili do mnie...no wiesz o tą prace- moja mama wymawiając te słowa była roztrzęsiona i zła. Na co?!
 - Pomału... dlaczego tak hałasujesz od rana ?- mój głos brzmiał jak na razie spokojnie
- Jakiego rana ! Weronika nie przesadzaj ! – wydarła się na mnie jakbym powiedziała coś obrażającego jej osobę. – z resztą.... szukam tych papierów... leżały cały czas na swoim miejscu, ale gdy są potrzebne oczywiście ich nie ma !- wydzierała się na cały dom i wymachiwała papierami. Po dłuższym poszukiwaniu znalazłyśmy te ważne papiery. Co się okazało, że trzymała je w rękach przez dłuższy czas. Mama pojechała za pracą. A więc postanowiłam w końcu coś ze sobą zrobić. Kąpiel, cała masa rzeczy, które robię z rana. W końcu ubrałam się tak jak na co dzień czyli krótkie spodenki i zwykła koszulka. To znaczy zwykła dla facetów. Noszę najczęściej męskie, ponieważ w takich my wygodniej. Poszłam do kuchni aby zrobić śniadanie. Dzwonek do drzwi. Zośka.
- Takie tam pytanie.... co Ty wyrabiasz z komórką ?- burknęła pod nosem wchodząc do mojego domu bez pozwolenia. Nie gniewam się doskonale wie, że może czuć się jak u siebie. Ale jest wychowaną dziewczyną i zdejmuję buty jak to przystaję na kulturalnego człowieka. Uśmiechnęłam się do niej.
- no witaj, miło Cię widzieć- złapałam ją za brodę i zaśmiałam się.  Wyrwała się, ale zna mnie. Wszystko obracam w żart. Moja kochana przyjaciółka przychodząc do mnie pierwsze co robi ? Podkrada się do kuchni z myślą, że znajdzie coś co przyrządziłam na śniadanie. Jedna z wielu osób, która kocha moją kuchnię. Zawsze mi z tego powodu miło.
 - To co Cię sprowadza tak wcześnie? – wzięłam dwie butelki soku i usiadłyśmy się na kanapę w salonie.
 - Wcześnie ? A z resztą nie można z Tobą gadać o takich rzeczach. Słuchaj mnie- powiedziała już z powagą. – Od trzech lat zbieramy na wyjazd do Londynu...czy już nie jest czas aby wyjąć z świnki skarbonki tą kasę, która aż się o to prosi ?!- spojrzała błagająco a za razem strasznie na mnie. Tak po części to ma rację. Ja, Zośka oraz Wika zbieramy pieniądze od drugiej klasy na to aby wyjechać do Brytanii, no ja to chciałam na stałe, ale nie dziewczyny...Są chyba zbyt przywiązane to ojczyzny. Kochałam je, ale wiedziałam też, one również, że pewnego dnia ja wyjadę na stałe. Po dłuższym zastanowieniu się stwierdziłam, że przecież ma rację. Mamy gnić kolejne wakacje tu. W domu ? To bez sensu. Należy nam się trochę rozrywki. A do tego jesteśmy już pełnoletnie. Decydujemy o wszystkim same. To ten cudowny plus bycia pełnoletnim. Chodź cała reszta jak zarabianie na siebie i tak dalej należało do moich minusów.
 - Masz rację. Czas na zabawę!- wtuliłam się w nią i zamknęłam oczy aby sprawdzić jak to by mogło wyglądać. Te nasze wakacje.
  - Taak! Kochane sklepy! Czekajcie na mamusie! – wydarła się i zaczęła klaskać jak pięciolatka z radości. Jestem przeciwna ! Chodź jestem dziewczyną, serio.....dziewczyną całkowicie inną od reszty ! Nie znoszę chodzić po sklepach za ciuchami, butami etc. Ile można ?! Gorsze jest przymierzanie tego wszystkiego i w ogóle. Jestem na nie jeśli chodzi o te rzeczy. Spojrzałam na przyjaciółkę krzywo, ale po chwili słaby uśmieszek pojawił się na mej twarzy.
 - Oj wiem, że tego nie znosisz, ale my z Wiką możemy tak....
  - Godzinami ! Wiem o tym....- musiałam przerwać, nienawidzę tego. Milion godzin na zakupy ! Jea ! Chyba wolę iść  spać. Tak jestem dziwna ? No cóż. Wredna też potrafię, ale wcale nie chcę. Wystarczy, że moje słownictwo jest strasznie sarkastyczne. A nie wszyscy to lubią. Sięgnęłam po komórkę i wykonałam dwa połączenia. Do mamy oraz do Wiktorii. Moje ucho z ledwością wytrzymało krzyk mojej drogiej przyjaciółki na wieść o zaplanowanych już wakacjach na ten rok. Za to mama była obojętna. Kocham ją bardzo, ale nie mam u niej wsparcia jak  każda inna  przeciętna nastolatka. Od zawsze tak było i doskonale wiem, że tak będzie. Gdy byłam mała nigdy nie kierowała mnie ku zainteresowań jak : instrumenty, taniec czy inne ciekawe talenty, że tak to ujmę. Sama zawsze musiałam dopiąć swego. Udawało się. Zarabiałam na kurs gry na gitarze i przy okazji poznałam wspaniałego człowieka, który nauczył mnie grać na perkusji oraz pianinie. Ale w domu obecnie mam tylko gitarę. Pieniądze przeznaczyłam również na kursy taneczne i kurs nauki języka angielskiego. Finansowo wspomagał mnie tata oraz nieraz babcia. Nie wiem czy to był cel mojej mamy ? Chciała abym właśnie sama to osiągnęła co chcę ? A może chodzi o to, że ona tego nie miała gdy była młoda. Nie dowiem się raczej tego. Nawet nie wiem czy chcę. Tak czy siak, zapowiadały się cudowne wakacje i to liczyło się teraz najbardziej.




No to jest pierwszy.... No nie wiem czy was wciągnie... I czy w ogóle będzie ktoś się z tym męczył :x
Ale miło by było <3 
Także... historia się rozwinie i jedyne co mogę zdradzić bo jak już pisałam wcześniej, że moja historia się rozkręca pomału to chłopcy pojawią się w rozdziałach od 1-10 na pewno xd Bez nich nikt by nie czytał XD

4 komentarze: